- Alex - przedstawiłem się i lekko uścisnąłem wyciągniętą delikatną, bladą dłoń dziewczyny.
- Palicie? - spytała jasnowłosa, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów.
- jeszcze pytasz? - dopytałem z uśmiechem.
W barze już dwa lata temu zniesiono zakaz palenia, bo i tak nikt z obecnych go nie przestrzegał.
- chyba nigdy cię tu nie widziałem - wypaliłem, podpalając zaoferowanego papierosa. - a ty Felix?
Mężczyzna przecząco pokręcił głową.
- zapamiętał bym - odpowiedział, pochłaniając blondynkie wzrokiem.
- rzadko tu bywam - przyznała ze wzruszeniem ramion
- od dziś mamy nadzieję, że będziesz bywać tu częściej - ciągnął Felix, czyżby zamierzał poderwać naszą nową przyjaciółkę? Hmm...
Społeczność wyspy jest tak mała i zamknięta, a jednocześnie tak wielka i zaskakująca. Jak wszystko, co się wiąże z firmą Vitae.
- gdzie nauczyłaś się tak grać? - spytałem z podziwem. Trzeba było przyznać, że jasnowłosa była naprawdę dobrym rywalem.
- Może jeszcze jedna rundka? - spytał Colin, który nagle znalazł się obok stolika i jak to on bez żadnego zaproszenia przysiadł się do nas.
Rhea jako jedyna kobieta przy naszym stoliku i tym razem czyniła honory, rozdając karty.
- gramy dla rekreacji czy zarobku? - dopytał rudzielec
- dla zarobku? - zaśmiałem się na słowa przyjaciela. To nie była żadna tajemnica, Colin najzwyczajniej w świecie nie umiał grać, mimo że od trzech lat starałem się go nauczyć wszelkich technik. - stary od razu wyłóż kasę na stół.
- nie kompromituj mnie przy damie - powiedział, po czym mrugnął do blondynki. Ty również?... - Może piękna pani powie nam, czym zajmuje się w Instytucie? - spytał Colin, skupiając całą swoją uwagę na dziewczynie.
Odpowiedź jasnowłosej zagłuszył przeraźliwy alarm. Po pierwszym sygnale ludzie tylko zanienówli w oczekiwaniu. To nie pierwszy raz, kiedy się załącza, średnio raz w tygodniu. Jednak to nie był zwykły alarm, nie skończył się po minucie, jak to zazwyczaj bywało. Sygnał dłuższy niż 2 minuty oznaczać może tylko sytuację kryzysową, zagrażającą bezpieczeństwu. Więc każdy wstrzymując oddech, odmierzał kolejne sekundy.
- Cholera - mruknąłem pod nosem, kiedy sygnał nie milkł, nawet gdy upłynął określony czas. To nie były zwykle ćwiczenia.
Po pierwsze zlokalizować liczbę cywili. Naszczęście nie było ich zbyt wielu większość w barze to żołnierze.
Po drugie zorganizować ewakuację do najbliższego punktu bezpieczeństwa. Bezpieczeństwo cywili jest najważniejsze, zwłaszcza że większość to ważne osoby dla firmy.
Zadanie numer trzy, kiedy cywile są bezpieczni udać się jak najszybciej do przełożonego.
Teoria wyuczona perfekcyjnie, ale to pierwszy raz w praktyce, a większość z nich nigdy nie była na prawdziwej akcji.
Z całą przyjemnością oddałbym dowodzenie ewakuacji komuś wyższemu stopniu, ale takiej osoby również nie było dzisiejszego dnia w barze.
- szeregowy Wilson - wypaliłem do Colina - starszy szeregowy Jones - zwróciłem się do Felixa - każdy ma opuścić bar i skierować się do najbliższego punktu bezpieczeństwa. Wiecie gdzie to jest? - zgodnie pokiwali głowami. Świetnie. - będziemy wychodzić z budynku w grupach po 10 osób. Czterech cywili i sześciu wojskowych. - o dziwo nie słuchali mnie tylko towarzysze, ale również pozostali obecni żołnierze - Wilson - na powrót zwróciłem się do przyjaciela - zorganizuj mi 6 ogarniętych chłopaków, którzy pomogą w ewakuacji. Jones - spojrzałem na Felixa - idź do drzwi i nie pozwól nikomu wyjść na zewnątrz. - Ty, Ty i Ty - wskazałem trzech z alfa, wiedząc, że najlepiej znają się na pracownikach - podzielcie cywili na trzy grupy. Strefa zielona ludzie najważniejsi dla firmy. Strefa czerwona schlani i awanturnicy. Strefa żółta pozostali.
Wszystkie służby mają podobne zasady tylko, że tam dzieli się na rannych i martwych. Mam nadzieję, że nie będę musiał robić tego samego.
- czym zajmujesz się w firmie? - spytałem dziewczyny. Nie wiedziałem jak bardzo jest ważna i w jakiej kolejności powinna opuścić strefę zagrożenia.
<Rhea? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz