Ta noc była ciężka. Bardzo ciężka. Wpatrywanie się w Ian'a, a następnie (po zwróceniu mi uwagi) w sufit, do czasu zapalenia światła, przy braku snu było niczym w porównaniu do zapowiadających się pozostałych 16 godzin.
Za nim się obudził poszłam do łazienki przyłączonej do celi. Oczywiście z kamerą.
Miałam na to 2 minuty i 30 sekund jak każdy obiekt. Szczerze zazdrościłam trochę pracownikom. Mogli brać prysznic, tyle czasu ile chcieli. Chodzić gdzie chcieli.
A ja nawet nigdy nie widziałam trawy.
Założyłam czarną sukienkę, bez zbędnych dekoracji a włosy rozczesałam i już tak je zostawiłam.
Po moim powrocie mężczyzna spał jeszcze przez godzinę, zdziwiłam się, że nie obudził się przez zapalone światło, ale wpełni mi to odpowiadało.
- Możesz to skończyć, wkurwiasz mnie-tymi słowami mnie powitał.
Chwilę później Alberto przyniósł nam jedzenie, od 10 lat, dzień w dzień przynosi mi posiłek na zmianę z Maxem. Zawsze życzył mi, chociaż miłego dnia lub spytał jak minęła mi noc. A teraz nic, nawet na mnie nie spojrzał. W za myśleniu zaczęłam jeść.
- Boi się to logiczne- rzekł Ian, najwidoczniej jedną z myśli wypowiedziałam na głos-poza tym, jak Cię nazywają?
Tym pytaniem mnie zaskoczył.
- Tamara- odparłam.
-Czemu? - zadał następne, jeszcze bardziej mnie tym zdziwił.
- Bo mi się spodobało- odwarknęłam, nie chciałam by ktoś mi tego zabierał. Po doktor Alison zostało mi tylko to imię. Była mi bliska. Najbardziej z nich wszystkich. Pamiętałam jak w wieku 8 lat, zaproponowała, żebym wybrała sobie imię, bym poczuła się jak człowiek. Tak to ujęła.
- ok, nie spinaj się tak.
- a Ty czemu? - odparłam tym samym pytaniem.
- bo mi się spodobało-odpowiedział wzruszająca ramionami.
Resztę posiłku zjedliśmy w milczeniu. Czułam się już trochę lepiej w jego towarzystwie, ale wciąż bacznie obserwowałam każdy jego ruch.
Nagle zrobiłam się śpiąca. To było dziwne uczucie. Oczy same zaczęły mi się zamykać. Nie byłam wstanie ich otworzy....
***
Powoli zaczęłam się wybudzać, ból w nadgarstkach, niewygodna pozycja. Zapach stęchlizny i huk strzału, po którym się zerwałam. Jednak okazało się to niemożliwe. Byłam w jakimś obskurnym pomieszczeniu, nigdy czegoś takiego nie widziałam. Ściany w szarym kolorze a gdzieniegdzie spod tego wystawały prostokąty, jeden obok drugiego w pomarańczowo czerwonym kolorze. Co chwila przy ścianie były rury, niektóre cieńsze inne grubsze. A ja byłam przykuta do jednej z nich. Sufit był nisko. Podłoga twarda, z szarego tworzywa, gdzieniegdzie zbierały się kałuże. A przy ścianie naprzeciw mnie był również przykuty Ian, który już szarpał i dłubał w kajdankach.
Kolejny huk odwrócił moją uwagę od wystroju lekko przestraszona, przemieniłam się w czarnego Kruka. Wtedy zawsze czułam się bardziej wolna. Tym razem po skutkowało, (nawet o tym nie pomyślałam) kajdanki opadły z hukiem. Zrobiłam trzy kółka pod sufitem, to mnie uspokoiło, pozwoliło zebrać myśli i się rozejrzeć. Bycie ptakiem było łatwiejsze. Wyciszało myśli i uczucia. Zauważyłam klucze przyczepione do jednej z rur, dziwny kij, z jednej strony był grubszy o zaokrąglony końcu a z drugiej cieńszy, sprawiał wrażenie, jakby wygodnie się go miało trzyma, oraz drzwi, wyglądały na solidne.
Na nowo przemieniłam się
- cwana jestes - mruknął.
Poszłam po klucze i ukucnęłam przy Ianie, odpinając go. Jak najszybciej wstałam i odeszłam, na co chłopak prychnął.
- gdzie my jesteśmy? - spytałam
- tak kiedyś wyglądały piwnice-wyjaśnił - kolejny dowcipny test.
Ian wziął kij i podszedł do drzwi. Oczywiście okazały się zamknięte.
Ian bez zastanowienia wyważył drzwi, a w tym czasie jego skórę pokryły łuski.
I jak tylko drzwi stanęły otworem, pojawiło się 4 żołnierzy.
Ian?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz