Uśmiech nie schodził jej z twarzy, gdy dyskutujący z nią mężczyzna rzucał w eter wachlarz komplementów na swój temat. Nie mogła się wręcz doczekać, by usiąść mu naprzeciw i uderzyć zdecydowanie zbyt duże ego prosto między oczy. Ich rozmowę, nim myśli zdążyły przeobrazić się w czyny, przerwało pojawienie się kolejnej osoby - zdawać by się mogło, że jeszcze większej i lepiej zbudowanej, niż jej dotychczasowy towarzysz. Krótka wymiana zdań niosła za sobą pewien bagaż emocjonalny, widoczny na twarzach obydwu mężczyzn. Rhea wyszczerzyła się jeszcze szerzej, krzyżując ręce na piersiach. Być może ten wieczór okaże się znacznie ciekawszy, niż zakładała.
- Zaryzykuję. Felix ma dar przekonywania. - Nie czekając na pozwolenie, przechwyciła dzierżone przezeń karty. - Zobaczymy, czy gra choćby w połowie tak dobrze, jak twierdzi. - Prychnęła pod nosem, szukając wolnego, nieubrudzonego rozlanym alkoholem stolika. - Może zagrasz z nami? Trio brzmi znacznie lepiej niż duet.
Mężczyzna nie odpowiedział. Wzruszywszy ramionami, podążył jednak za lawirującą pomiędzy meblami kobietą, dopóki ta nie odnalazła wpasowującego się w jej gusta miejsca. Opadła na jeden z barowych stołków, niemalże rozlewając przy tym dzierżonego w dłoniach drinka. Mruknęła kilka pozbawionych sensu słów w ojczystym języku, natychmiastowo rozdając karty pomiędzy trójkę graczy.
- Może być poker? Czy to dla was zbyt prymitywne? - Uniosła brwi, a brak sprzeciwu przywrócił na jej twarz ten sam uśmiech, którym zaszczyciła ich w pierwszych sekundach spotkania. - Fantastico. Ach, pozwólcie, że odpuszczę sobie pieniężne zakłady. Jestem spłukana do cna. - Podniosła ręce w geście poddania, przyjmując iście żałosny wyraz twarzy.
- Tchórzysz? - Felix zdawał się doprawdy zasmucony takim obrotem spraw.
- Mogę je odzyskać, ale wtedy nie licz na więcej darmowego alkoholu. - Cmoknęła pobłażliwie, wskazując palcem rozłożone na stole naczynia wypełnione przetworzonym etanolem.
Mężczyzna wyraźnie zrozumiał aluzję, nie odbijając piłeczki w stronę młodej włoszki. Po chwili przeszli więc do właściwej gry, rozrzucając po blacie dwukolorowe symbole, mające przynieść zgubę na któregoś z nich. Syknięcia i najróżniejsze znane ludzkości przekleństwa opuszczały ich usta niemal proporcjonalnie do szybkości, z jaką karty zmieniały swych właścicieli. Krótka rozmowa, nietrwająca jednak dłużej, niż przerwy pomiędzy poszczególnymi turami, zdawała się znacznie przyjemniejsza i mniej niezręczna, aniżeli można by się spodziewać po grupie przypadkowych nieznajomych. Rhea nie potrafiła stwierdzić, czy jej entuzjazm względem nowo poznanych związany był z ilością spożytego alkoholu, czy najzwyczajniej w świecie samotnie zmarnowane w laboratorium godziny uderzyły jej do głowy. Cokolwiek nią kierowało, znacząco podbudowało jej zwyczajowe zdolności komunikacyjne. Nie dała się jednak rozproszyć, walcząc niczym lwica. I właśnie wtedy, gdy Alighieri z dumą zaprezentowała towarzyszom uchowaną, lśniącą szkarłatem karetę, czując smak zwycięstwa, trzeci z mężczyzn o nieznanym mianie zagęścił atmosferę. Pięknie hebanowy poker wprawił Rheę w zdumienie, podszyte subtelną dozą rozczarowania. Zmarszczyła nos, odchylając głowę do tyłu. Krótki rzut okiem za plecy skutecznie utwierdził ją w przekonaniu, że dzisiejszy wieczór z całą pewnością dopiero nabiera kolorów. Ufundowany przez włoszkę alkohol, niczym płachta na byka, odebrał niektórym rozumy. Przekrzykujący się, rzucający podszyte wirem emocji spojrzenia, porozstawiani po kątach, niby zabawki czekające na swą kolej - ich wybuch był jedynie kwestią czasu, a Rhei ciężko było stwierdzić, jak zachowałaby się, gdyby w jej otoczeniu faktycznie doszło do rękoczynów. Nie zastanawiała się jednak długo, całą swą uwagę ponownie skupiając na towarzyszących jej mężczyznach.
- L'acqua cheta rovina i ponti. Cicha woda brzegi rwie. - Przekręciła się na krześle, by spojrzeć zwycięzcy prosto w oczy. - Może to jednak nie Felix kantuje? - Uśmiechnęła się zadziornie, wyciągając ku niemu pokrytą siniakami dłoń. - Jestem Rhea. - Drugą rękę wsunęła do kieszeni kurtki, łapczywie poszukując ukrytej gdzieś paczki papierosów. - Palicie? - zapytała, gdy w końcu dobyła swego świeżootwartego skarbu.
[Alexander?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz