niedziela, 8 grudnia 2019

Od Jamesa do Atiny

Godzina piąta trzydzieści, dzień drugi.
Wędrujący po korytarzu, szary człowiek, który w swej prawej dłoni dzierży stanowczo kubek z mocną kawą, to właśnie ja. Bez kitla, z ciszą panującą wokół mnie. Nikt nie przychodzi o tej godzinie do pracy, ale ja nie miałem za bardzo wyboru, muszę sporządzić notatki o obiektach, o które prosił mnie wyżej postawiony naukowiec, gdyż chce on się upewnić, że nie stanowi nikt zagrożenia dla jego eksperymentów. Parszywy dupek, sam mógł to zrobić, gdyż przynajmniej wie, z czym ma do czynienia, ponieważ, ja dopiero poznaje obiekty. Drugi dzień pracy nie jest łatwy, trzeba porobić własne notatki, udać się na obserwacje i co ważniejsze zdać relacje przełożonemu. Ale czy on musi wiedzieć o wszystkich? Jasne, że nie. Niektóre rzeczy można zachować dla siebie, gdyż są mało istotne, bądź zbyt ważne, aby od razu o nich mówić. Znaczy.. ja tak twierdzę.
Krocząc korytarzem, w niewygodnych trampkach, można nawet usłyszeć bicie swego serca, gdyż większość z obiektów śpi, a jedyne co dobija się do moich uszu, to miauczenie jakiegoś uciekiniera. Cholera jasna! Dlaczego to musi być kot? Pytam w duszy, zasłaniając nos, kiedy zbiera mi się na kichanie. Mam dość mocną alergię, na sierść tych futrzaków, przez co nie mogę powstrzymać napadu kichania, a na moje nieszczęście muszę odnieść sierściucha na swoje miejsce. Podchodząc do kota, ten nawet nie drgnął, więc chwyciłem go szybko pod pachę, następnie lekko go odsuwając od siebie, aby zaraz nie zacząć kichać jeszcze mocniej, choć czuję, że sierść nieźle podrażnia mi nos.
Rudy kot postanowił kilka razy miauknąć, kiedy przechodziłem wzdłuż cel projektów, oznaczonych skrótem AM. To mój dział, więc będę musiał bliżej przyjrzeć się tym ludziom, którzy siedzą pozamykani, bez dostępu do dużej ilości światła.
- Kici kici - usłyszałem szept, prawie niesłyszalny szept, który zwrócił mą uwagę, przez co na chwilę przystanąłem, rozglądając się. Kto szepcze o tak wczesnej godzinie? Czyżbym kogoś obudził? - Kici kici - ponownie, krótkie nawoływanie futrzaka, wywołało u mnie zagadkową minę, która nie jest mile widziana o tak wczesnej porze. Zrobiłem kilka kroków wstecz, aby spojrzeć przez otwory w drzwiach, kto nawołuje to szatańskie stworzenie. Nie minęło dużo czasu, kiedy mym oczom ukazała się młoda kobieta, a raczej dziewczyna. Wyglądała ona na strasznie młodą, więc postanowiłem się odezwać.
- Fajny kot? - zapytałem, otwierając okienko, przez które kucharze podają posiłki.
Młoda kobieta, od razu po tych słowach się odsunęła, przez co delikatnie się uśmiechnąłem.
- Nie musisz się bać, chciałem pokazać ci tylko kotka, choć... apsik! Jestem na niego uczulony.. - dokończyłem pod nosem.
Ta nadal się nie odzywała, lecz zrobiła krok w przód, po czym ostrożnie wyciągnęła rękę w stronę rudego stworzenia na moich rękach.
- Śmiało, możesz pogłaskać - rzekłem, po czym jej dłoń zetknęła się z miękką sierścią kota.
Uśmiechnąłem się na ten widok, gdyż spodziewałem się, że projekt AM, będzie.. cóż... mniej człowieczy. Pomyliłem się. Przez okienko mogłem dostrzec tylko jej zarys, więc śmiało stwierdziłem, że jest ona dość niską osobą, o włosach maksymalnie do ramion.
- Teraz wybacz, ale muszę odnieść tego.. Apsik! kota..
Gdy ta oddaliła się od drzwi, zamknąłem okienko i poszedłem odnieść rudy problem do klatki.
Wchodząc do pomieszczenia z sierściuchami, myślałem, że zakicham się na śmierć, gdyż nie spodziewałem się takiej ilości kotów w tym laboratorium.
Uprzednio upewniając się, że zamknąłem klatkę, opuściłem pomieszczenie, następnie idąc do mojego biurka, aby pospisywać wszelkie numery obiektów. Żmudna i nudna praca, ale tak jak zawsze, nowy musi dostać w kość. Spisując wszystko dokładnie, nie myślałem, że minęło już tyle czasu, aby nagle ktoś poklepał mnie po ramieniu, zabierając notatki.
- Oddaj mi to, przecież muszę się ich nauczyć.
- Nie rób notatek, bo szef cię zabije. Masz mieć wszystko tutaj - odezwał się Afroamerykanin, który wskazał na głowę.
Oczywiście jeszcze wtedy nie wiedziałem, że mężczyzna ze mnie kpi. Dowiedziałem się o tym dopiero po dwóch godzinach, kiedy nabijał się ze mnie. Cudownie, praca marzeń!

***

- Garcia, masz robotę. Musisz porozmawiać z kilkoma Obiektami.
Świetnie zaczyna się wykorzystywanie nowego, ale co ja mogę?
- Jasne, dajcie listę - westchnąłem ciężko, spoglądając na zegar, który wskazywał za dziesięć dziesiąta.
Otrzymałem wszystkie numery, przez co zakręciło mi się aż w głowie. Ja mam aż tyle ich .. nie wiem, przesłuchać?
Wertując kartki, jeden z numerów wydawał mi się ciekawy, gdyż miał więcej liczb niż inni, więc postanowiłem, że zacznę od tego obiektu.
Oczywiście pogwizdując sobie pod nosem, przechadzałem się korytarzem, szukając Obiektu AM-21029821, Docierając na miejsce, ponownie usłyszałem za sobą miauczenie.
Kurwa znowu? Moja mina wyrażała wszystko, byłem załamany, bo chyba nigdy nie zacznę pracować, jeśli kot, a dokładniej ten, rudy kot mnie będzie śledził.
Wzdychając cicho, postanowiłem sobie darować to zwierze, aby następnie wejść do pomieszczenia, w którym zapaliłem uprzednio żółte światło, które nie razi tak bardzo po oczach.
Patrząc w kartkę, na podkładce, odwróciłem się w stronę obiektu.
- AM21029821, choć.. nie, nie pasuje mi ten numer - przerzuciłem jedną kartkę - O, tak będzie lepiej. Atina, to ty tak? - uniosłem wzrok i zobaczyłem młodą, niską dziewczynę o orzechowych włosach. Lekko uśmiechnąłem się do obiektu, po czym usiadłem na krześle. - Porozmawiamy?

Atina? Mam nadzieje, że nie ma tragedii ^^.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz