Amelia zagryzła wargi. Pół godziny. Mniej więcej po takim czasie miała się spotkać z zarządem Instytutu, by negocjować umowę. Spojrzała na zegarek. Jeśli utknie w tej windzie na PÓŁ godziny, na pewno nie zdąży na czas. Gwałtownie na swoich ramionach poczuła delikatny dotyk dłoni. Odwróciła się, odtrącając klona.
- Co robisz? – fuknęła, poprawiając marynarkę.
- Poziom twojego stresu gwałtownie wzrósł. Jeśli nie chcesz medytować, masaż jest dobrym sposobem na odstresowanie. – Ola miała niewzruszony wyraz twarzy.
- Więcej Epikurów wygenerowałabyś, znajdując dla mnie plany elektroniki windy. Zenki powinny je mieć. – Amelia sięgnęła po pudło, stojące na szczycie stosu i paznokciem przecięła taśmę zabezpieczającą. Ola tymczasem zatopiła spojrzenie w telefonie, klikając w ekran z dużą prędkością.
Koreański naukowiec przyglądał się temu wszystkiemu z beznamiętną miną. Kobiecie przeszło przez myśl, że może mu się nie spodobać to, co planuje zrobić. Jednak nie miała czasu. Od tego, czy uda jej się wydostać z tej blaszanej puszki zależało coś więcej, niż jej życie. Zależał kontrakt!
Grzebiąc w opakowaniu, wydobyła z niego duct tape’a, skrzynkę z narzędziami i woreczek zapasowych cewek.
- Mam je – oznajmiła Ola i telefon w kieszeni Amelii zawibrował. Kobieta wyciągnęła go z kieszeni i przejrzała na szybko ich zawartość. Cóż, poglądowo wyglądało to na niezbyt skomplikowane. Wyjęła z kieszeni frotkę i spięła włosy z tyłu, a następnie uklękła przy panelu kontrolnym windy. Przeleciała dłonią po dole obudowy, po czym ustaliwszy punkty nacisku, przycisnęła do nich palce. Cicho szczęknęło i już miała to samo zrobić z kolejnymi, umiejscowionymi nieco wyżej zaczepami, gdy wtrącił się Azjata.
- Co pani robi? Nie powinna pani grzebać w elektronice instytutu.
- Wprost przeciwnie, szanowny panie. – Amelia kontynuowała swoją pracę, posuwając się coraz wyżej w górę. – W przeciwieństwie do pana jestem technikiem. - Ostatni zacisk ustąpił i z subtelnym sykiem cała płyta pozwoliła się zdjąć ze ściany i odłożyć na bok. – Jak pan widzi, wiem co robię. Olu, obcęgi.
Kobieta wyciągnęła dłoń w geście oczekiwania, drugą scrollując plany. Wyglądało na to, że wystarczy doprowadzić do zwarcia w obwodach alarmowych i…
- Problemem już się zajmują, wątpię by mogła mu pani zaradzić stąd – nie dał się przegadać naukowiec. – Proszę zaczekać, pół godziny to nie jest długo.
- Za długo, w mojej sytuacji – odpowiedziała. Ciężar obcęgów w dłoni powiedział jej, że klon wykonał prośbę. Amelia przymierzyła się do obwodu, oznaczonego na schemacie przez K-43. Za plecami kobiety rozległ się hałas i cichy jęk. Ta odwróciła się, by zobaczyć Azjatę, wykręconego w dziwnej pozycji i przytrzymującą go Olę.
- Proszę nie zbliżać się do Amelii – zakomunikował klon, nie zwalniając uścisku.
- Co ci mówiłam o przemocy fizycznej? – Kobieta westchnęła. - Puść go.
Klon jeszcze przez chwilę przytrzymał naukowca, po czym zwolnił uścisk. Tymczasem Amelia skończyła swoją pracę. Drzwi zaskrzypiały cicho i rozchyliły się do połowy długości. Kobieta wstała i podeszła do Azjaty.
- Przepraszam za nią, to nie jest najlepszy produkt waszej firmy.
(Yungyo? Czas wybyć z tej windy w niebezpieczny świat na zewnątrz^^)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz