piątek, 6 grudnia 2019

Od Tamary CD Ian

Tym korytarzem szłam po raz pierwszy. Również po raz pierwszy widziałam naukowca, który miał za zadanie odprowadzenie mnie do celi. Wyróżniał się na tle innych. Nie tylko z powodu wyglądu. A urodę miał bardzo specyficzną. Jakoś to się nazywało. Chwilę zajęło mi przypomnienie lekcji, na której doktor Alison mi wspominała o świecie na zewnątrz.
Narodowość!
Zbłąkane słowo wpadło mi do głowy. Był innej narodowości. Na pewno nie Afroamerykanin. Ich czarny kolor skóry rzucał się już z daleka. Podobno kiedyś przez to byli prześladowani, ale to było kilkadziesiąt lat temu.
Hmmm....
Przyglądałam mu się, wciąż próbując sobie przypomnieć.
Wyglądał na bardzo młodego, w porównaniu do reszty pracowników. Biały kitel miał rozpięty, przez co powiewał z każdym krokiem. Ciemne włosy w lekkim nieładzie.
Azjata!
Był Azjatą, ale już nawet nie próbowałam zgadywać kraju, z którego pochodził.
- skąd jesteś? - spytałam, próbując rozwiać zagadkę.
-Nie powinnaś zadawać pytań H-coś tam.- skarcił mnie.
-H-270697479- poprawiłam - Możesz mówić mi Tamara.
Azjata znowu pogrążył się w milczeniu, ucinając rozmowę.
Jenak tę ciszę przerwało jakieś zamieszanie. Naukowiec przyspieszył jak tylko i on to usłyszał, a mi nie pozostało nic więcej jak pójść za nim.
-Ian - zawołał do mężczyzny, który przyduszał drugiego. Jego nogi wisiały 5 cm od podłogi. Twarz miał siną. Widocznie dość długo miał odcięty dopływ tlenu, ale wciąż kurczowo ściskał dłonie przeciwnika. Nikogo nie powinno zdziwić, że był to Telumin. Chociaż biorąc pod uwagę, że jego ofiarą był jeden z pracowników, trochę odbiegało od charakterystycznego wykonywania poleceń, jakim się wykazywali.
Mężczyzna puścił go, a ten upadł bezwładnie na podłogę kaszląc i łapiąc łapczywie tlen. Z powrotem przeniosła oczy na Teluma. Wprost na jego, czarne, wyprane z emocji i wpatrzone we mnie.
Aż ciarki mnie przeszły.
-Ręce za głowę i chodź ze mną - polecił mu Azjata- odprowadzicie ją do celi nr 7.
***

Ze snu wyrwał mnie szczęk otwieranych drzwi. Automatyczne zerwała się z łóżka. Miałam na sobie sportowe szare spodenki i koszulkę w tym samym kolorze. Czarne fale miałam zaplecione w warkocz. Zaplotłam dłonie za plecami i dumnie uniosła podbródek, nie rozumiejąc wizyty w środku nocy. W celi było ciemno, ale oświetlało ją światło z korytarza przez otworzone drzwi. Stało w nich 4 mężczyzn i kobieta.
Jeden z nich został wepchnięty do środka.
-T-2204596 zostajesz przydzielony do celu nr 7 na 24 godziny.
Te słowa dźwięczały mi w uszach przez długi czas.
To była moja Cela....
Ostatni raz mogłam przyjrzeć się obiektowi, zanim drzwi się zamknęły, pozostawiając mrok, w który widać było jedynie jego zarys sylwetki.
Nie miałam złudzeń, był to obiekt, którego spotkałam kilka dni temu. Tak to był ten typ, który zaatakował pracownika.
Puls przyspieszył, wręcz słyszałam bicie własnego serca, oddech był coraz cięższy. Nie wiedząc co zrobić, stałam bez ruchu. Ian przez chwilę również, ale po kilku minutach się poruszył, zrobił krok.
Cofnęłam się kilka kroków, uderzając o ścianę.
<Ian???, nie przypraw mnie o zawał :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz